
W dniu dzisiejszym, pięknym i słonecznym, postanowiłam, że ulepię sobie mydło - równie słoneczne. Miało być żółciutkie, mandarynkowe, oszałamiająco piękne, pachnące i funkcjonalne. Nie wszystko jednak wyszło, tak jak wyjść miało.
Zaczęłam dwa dni temu od zrobienia sobie suszonej skórki mandarynkowej, a w zasadzie proszku, bo stwierdziłam, że zbyt duże drobinki nie będą w mydle przyjemne. A robimy to tak:

1 - bierzemy ostry nożyk i ścinamy tą biała część, która jest nam zbędna.
2 - usuwamy pestycydy, czyli moczymy skórkę w sodzie i occie, jak to pisałam tutaj klik.
3 - drobny ciachamy.
4 - rozkładamy na papierze i suszymy w słonecznym miejscu.
5 - kiedy skórka już suchutka, rozdrabniamy ją w moździerzu.
6 - voila! Oto mandarynkowy pyłek :)
Wykorzystałam to mydło, którego używałam w poprzednich tego typu eksperymentach, czyli szare mydło z Barwy, bez tłuszczów zwierzęcych. A uszlachetniły go owe składniki:
- łyżeczka sproszkowanej skórki z mandarynki
- szczypta kurkumy
- 10 kropli olejku mandarynkowego
Pół kostki mydła starłam na tarce (na drobnych oczkach) i rozpuściłam w kąpieli wodnej, dolewając parę kielonków wody między czasie (jak zwykle tworzyłam w takim amoku, że nie wiem, ile tych kielonków). Pod koniec rozpuszczania dosypałam szczyptę kurkumy - gdzieś tyle co widzicie na dole zdjęcia powyżej, i skórkę z mandarynki. Dzięki kurkumie mydełko zostało w sposób naturalny zabarwione na żółtawy kolor. Na sam koniec dodałam olejku mandarynkowego, zamieszałam i przełożyłam do posmarowanego olejem plastikowego pudełeczka.
Po godzinie z hakiem wyjęłam moje cudo z lodówki, przez 5 minut uparcie próbowałam je "wysypać" z pojemniczka, a gdy misja wreszcie się powiodła, stanęło przede mną dumnie w całej swej okazałości.

Mydło było okrągłe, bo nie miałam innej foremki. Zapragnęłam jednak, żeby było to kultowe-jak-ch.. mydło typu kostka, dlatego ścięłam boki.
Wszystko fajnie, mydło myje, się pieni, nie barwi na żółto, wygląda nawet trochę uroczo. Jest tylko jeden problem - z konsystencją. Gumoleon mi wyszedł! Nie jest twarde, tylko dziwno-lepko-gumowate. Coś zrobiłam nie tak, może przegrzałam, nie wiem nie wiem, zaprawdę... Ktoś wie, dlaczego?
EDIT: Już wiadomo! Mydło ma MIESIĄC LEŻAKOWAĆ W SUCHEJ MIEJSCÓWIE! Pewnie stąd u mnie problem z konsystencją, bo nie pozwoliłam mu odpowiednio zastygnąć. Dlatego do listy składników, powinnam dopisać cierpliwość...

Pachnie mandarynką, ale tylko lekko. Zapach szarego mydła niestety dominuje, dlatego przy kolejnym "przetopie" dodam olejku dwa razy więcej.
Chciałam napisać, że takie mydełko zrobię dla zwycięzcy konkursu , ale po dzisiejszym niepowodzeniu, nieco się wstrzymam. Muszę się podszkolić w tych mydłach, bo spirulinowe obiecałam, a nie chcę komuś bubla wysłać!
Eksperymentujecie tak z mydłami? :)
Pozdr, Ania :)
Fantastyczne! :) piękne! A to Twoje pierwsze mydło...?
OdpowiedzUsuńJa co prawda jeszcze nigdy nie robiłam ale mam wielką ochotę odkąd stałam się posiadaczką kilku przepisów siostry Marii :)
No i właśnie w tych przepisach stoi, że takie mydło trza przed pierwszym użyciem odłożyć na miesiąc w suche miejsce ( nawet takie z przetopu...) nie powiem, skutecznie mnie to zniecheciło,, aż miesiąc....?,,,
Nawet miałam się Ciebie poradzić czy to konieczne...
Oj nie pierwsze, ale tak kiepsko nigdy nie wyszło :) robiłam z wiórkami kokosowymi, fusami z kawy, z lawendą i ze spiruliną - wszystkie do znalezienia w zakładce kosmetyki diy :)
UsuńWczoraj wieczorem jeszcze trochę szukałam informacji na forach i trafiłam na info,którego niestety wcześniej nie spotkałam, czyli właśnie, że mydło ma miesiąc leżakować. Czyli pewnie tu jest problem. I też mnie to zniechęca z deka...
fajny pomysł na mydełko, kurkuma jest świetna, gdyby jeszcze tak nie barwiła ;] a może połączysz kurkumę i spirulinę w jednym mydle? to już ultrakiller na trądzik chyba by był ;p
OdpowiedzUsuńWłaśnie bałam się, że będzie barwić dlatego szczyptę tylko dałam :) połączenie faktycznie byłoby zabójcze :D
UsuńDobrze, że ten barwnik po nocy całkowicie schodzi, ale jednak jej używanie jest uciążliwe. :D
UsuńNie eksperymentujemy, ale wiesz co, to mydło wygląda bardzo fajnie. A że zwyczajem obżartuchów tą nocną godziną jestem głodna jak wilk, powiem że nawet wygląda bardzo apetycznie i diablo jadalnie! Zdjęcia - bajka:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, jak apetycznie wyglądało rozpuszczone? Jak jakiś pomarańczowy, lekki-jak-chmurka deserek - też miałam ślinotok :D
Usuńcudnie wyszło ale to jak zwykle u Ani:)
UsuńJa nie eksperymentuję z mydłami. Szkoda, że nie wyszło takie, jak trzeba, bo już chciałam zbierać składniki na swoje
OdpowiedzUsuńLexi, mydełko ma miesiąc leżakować - to jest rozwiązanie problemu, o którym się dowiedziałam dopiero po kilku przetopionych mydłach:)
UsuńZrobilabym, ale nie mam warunkow:(
OdpowiedzUsuńSpongeBob jak nic :D A bardziej serio - wygląda kusząco. Czekam na Twój sklepik :)
OdpowiedzUsuńO patrz, mój luby też orzekł, że to Sponge Bob :D nawet mieliśmy to zdjęcie przerobić w fotoszopie na Sponge Boba :D sklepik...na razie badziew robię, ale jak się ogarnę nieco bardziej, to handel niewykluczony :D
UsuńNiestety, nie znam się na mydłach i nie mam zielonego pojęcia czemu wyszło gumowe ale zauważyłam, że w opisie jak to mydło robiłaś, nie napisałaś kiedy tą skórkę dosypujesz ;P
OdpowiedzUsuńJuż po rozpuszczeniu, zaraz edytuję post, dzięki za uwagę :)
Usuńniezastąpiona Sayaka wszysatko zauważy:)
UsuńNo i dobrze :D
UsuńTo mydełko wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńJest przepiękne, naprawdę przecudowne! Gdybyś sprzedawała - z miejsca zamówiłabym takie dla siebie (więc pomyśl o handlu, bo już masz - jak widzę - kilka potencjalnych klientek!^^). Zaraz sobie zapisuję przepis i będę kombinować, tylko kupić olejek mandarynkowy muszę, co by mi woniało mandarynami! A kurkuma jest świetna, dobrze ciała na skórę, więc tym bardziej mnie kusi zrobienie takiego cudeńka! Jak zawsze - przepis cudowny, wykonanie boskie i jeszcze te fantastyczne zdjęcia! Błagam o więceeeej!
OdpowiedzUsuńOjej Mała Mi, serce roście, czytając taki komentarz!!! Dziękuję :* ja chyba faktycznie muszę pomyśleć nad handlem hehe :D
UsuńWow, jestem pod wrażeniem, sama bym napewno nie miała cierpliwości do takich rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
Hej hej:) Jak widać, u mnie też z cierpliwością krucho, bo zamiast dać swoim wyrobom poleżakować to od razu gonię do łazienki się mydlić... :D
Usuńa wiesz mi sie mydło w pascie skonczyło zrobiłam w tym tyg nowe z tego samego przepisu i zamiast pasty zrobił sie kamien ;) najgorsze jest to ze włożyłam je do słoika litorowego i mam mydło kamien w słoiku nie mam pomysłu co z tym fantem zrobic;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wydenkowałam mydło w paście od Ciebie :D hmmm to nieźle, może by je podgrzać i przelać do jakiejś innej formy, z której by je później można wyjąć? Ech, te potyczki mydlane, zachciało się nam... :D
Usuńmam w plastikowym słoiku wiec nie wiem czy sie da podgrzać:) jak sie sprawowało mydło?
UsuńFajne mydełko ,wygląda ciekawie ,no i apetycznie biorąc pod uwagę że zawiera coś co lubię czyli mandarynki,pomimo że to tylko pacznąca skórka ,ustawiam się w kolejce po mydełko:) szkoda że musi tyle leżeć po zrobieniu ,no ale jeśli tego potrzebuje:)
OdpowiedzUsuńKolejka coraz dłuższa :D
UsuńJa też w taki sposób robię mydełka. Ostatnio spiłowałam na tarce całego Białego Jelenia, ale nie chciało się topić w kąpieli wodnej. Dodałam więcej wody i poszło. Najlepiej na razie wyszły mi mydełka kawowe do peelingu. Nie poprzestaję na tych eksperymentach, będę dalej próbować.
OdpowiedzUsuńO proszę :) mi też póki co najlepiej kawowe wyszło :) i dajesz tym mydełkom leżakować miesiąc po zrobieniu??
Usuńłał lepsze niż sklepowe:D
OdpowiedzUsuńMuszę wykorzystać ten pomysł świetny;)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam, że dodajesz kurkumę to pierwsza moja myśl: ciekawe czy będzie barwiło. Ale dobrze, że dałaś jej szczyptę, bo przy większej ilości pewnie by tak było. Kurkuma + spirulina może i dobre połączenie pod względem leczniczym, ale zapaszku? Kurkuma i spirulina mają oddzielnie dość specyficzne zapachy, ciekawa jestem jaki byłby efekt.
OdpowiedzUsuńTak do naszej cery :D Ostatnio u bijum czytałam posta o metodzie 424 do oczyszczania twarzy, skutecznie mnie to zachęciło, taki efekt oczyszczenia, szczególnie, że naturalny. Ale widziałam Twój komentarz, że to zbyt pracochłonne dla leniuszka :D Chyba spróbuję, chociaż... Chyba zbankrutuje jak do swojej listy na zakupy w ZSK dodam coś jeszcze :D a Ty co tam planujesz dokupić z półproduktów? Bo mówiłaś, że też masz sporą listę. / Sandra. ;)
Połączenie tych zapachów chyba nie byłoby na tyle miłe, żeby nos w to mydło wtulać... :D a co do działania, to sama nie wiem, czy to dobre połączenie, niezbyt się na tym znam... Dlatego raczej nie kombinuję ze skomplikowanymi składami póki co :)
UsuńPamiętam tego posta Bijum, zdanie moje dalej takie same... :) Ostatnio już prawie się porwałam na metodę OCM, ale zanim kupiłam oleje to entuzjazm opadł i znów się waham.
Z półproduktów na pewno wosk pszczeli, bo chcę zrobić pomadkę do ust i zapachowe woski do kominka. A że wszystkie olejki wydenkowałam to i olejki mi potrzebne. Masło shea też by się do kilku receptur przydało, żel hialuronowy...
Tego jest tyle, że im więcej się zbiera, tym dłużej z tym zwlekam. Jak pomyślę, że do twarzy muszę wybierać olejek, który będzie mi pasował tak jak do włosów to już mi się nie chce :D Ale chyba dla efektów warto. Chociaż na razie czaję się jednak na glinki i spirulinę. Boję się, że jak za dużo zmian nagle wprowadzę, to cera się pogniewa. Chciałabym oczyścić skórę i pozbyć się przebarwień. A gładka skóra jest przez picie wody i zminimalizowanie cukru do zera, więcej owoców, warzyw (małe kroki, a efekty widać - przynajmniej nie wyskakuje mi nic nowego na twarzy). :) A jak wizyta u fryzjera? :D / Sandra.
UsuńProces szukania oleju idealnego najgorszy... :) to może być faktycznie za dużo zmian naraz, tym bardziej, że jeśli coś zaszkodzi, to nawet nie będzie wiadomo co...
UsuńJasna sprawa, że najlepsze co możemy dla skóry robić to zdrowo jeść i wodę pić, ale z tym to różnie u mnie...
Fryzjer w czwartek jednak:) po dentyście :D
Uuuu, ja jutro do fryzjera i już nie mogę się doczekać :D mam dość tych suchych końców. Zbieram się za zamówienie na e-naturalne, kusi mnie ta darmowa dostawa od 99 zł bo mniej więcej tyle wyjdzie to moje skromne zamówienie. A w planach jeszcze inne rzeczy. Zrobię zdjęcie przed i po i podeślę. Ty też! / Sandra
UsuńOj tam, następnym razem dodasz cierpliwość i będzie idealne :)
OdpowiedzUsuńJa takie zrobiłam to leżakuje w lodówie już pół roku chyba i nadal jest miękkie :D musze w końcu je zużyć...pod prysznicem najlepiej bo jest peelingujące a na wiosnę przyda się skórze małe zdzieranko :D
OdpowiedzUsuńTwoje mydełko cudne, takie jasne i radosne :) Doskonale dopasowane do pory roku ;) Gdyby mi się tak chciało takie mydła robić życie byłoby przyjemniejsze :P
No co Ty, tak długo i dalej miękkie?? Kurczę, dziwi mnie, że poprzednich takich "przetopów" używałam praktycznie po kilku godzinach i były okej... Myślę nad tą bazą mydlaną, może z tym by łatwiej poszło.
Usuńwow super :D ja zrobiłam siostrze pomarańczowe - takie samo, ale bez kurkumy, i chyba też mi nie wyszło... :D
OdpowiedzUsuńAle piękne zdjęcie jest mydełka z suszonymi ( nie wiem, mandarynkami? pomarańczami?cytrynami?) ahh :D
Ja na razie nie robię mydełek, ale chyba wrócę do tworzenia po przeczytaniu Twojego wpisu :D
Pozdrowionka ;)
To się takie proste wydaje - że się rozpuści, coś się dosypie do niego, zastygnie i będzie git. A tu zonk i wychodzi plastelina :D
UsuńPróbuj, Twoja kolej :D
Kochana nie zawsze wszystko idzie tak jak powinno, ale wizualnie jest super :)
OdpowiedzUsuńMydełko wygląda prześlicznie :)
OdpowiedzUsuńI te Twoje zdjęcia, mega!